W Singapurze można dostać mandat za wiele rzeczy. Karą 1000 dolarówą obłożone jest karmienie ptaków, palenie i śmiecenie na ulicy. Za 600 dolarów można nasikać w windzie, za 500 zjeść kanapkę w autobusie, a za 150 dolarów zostawić po sobie brudną toaletę.
- Przyjemności kosztują - pomyślała Kura
Jednoliterowa opowiadała, że dzięki donosowi obywatela dbającego o wspólne dobro, jej sąsiedzi musieli zapłacić mandat za zniszczenie bujaczki na placu zabaw. Zaledwie dziesięcioletni chłopiec z nadwagą nie przeczytał instrukcji, usiadł na zabawce przeznaczonej dla mniejszych dzieci i zerwał mocującą linę. Nie dość, że się nie pobawił i walnął tyłkiem o ziemię, to rodzice zostali zmuszeni przez komitet blokowy do naprawienia szkody i zapłacenia mandatu za zniszczenie wspólnego mienia.
Karę można dostać również za stwarzanie zagrożenia dla zdrowia. Przekonała się o tym koleżanka Kury odwiedzona przez "Komisję czystości". Wizytujący dom sprawdzili czy:
- woda w toaletach spuszczana jest regularnie
- kwiaty w wazonie nie stoją w gnijącej cieczy
- doniczki mają dziurki i woda znajdzie ujście
- miski i wiadra wywrócone są do góry dnem
- tacka przy suszarce do naczyń jest myta i suszona prawidłowo
- szczotki do mycia toalet są czyste i suche
Koleżanka Kury zdałaby egzamin celująco, gdyby nie zapomniała o puszce farby pozostawionej na tarasie i odrobinie wody, która zebrała się na przykrywce. Komisja czystości widząc nieczystą wodę wyciągnęła probówki i pobrała materiał do szczegółowych badań. W kilku kroplach wody laboratorium odnalazło jedno komarze dziecko, a koleżanka Kury zamiast dostać pochwałę za opiekę nad zwierzętami dostała mandat w wysokości 200 dolarów.
- Gdyby przyszli do nas to zesłaliby mamusię do kolonii karnej za stwarzanie zagrożenia, albo wydalili z kraju - powiedział Żywiciel
Kura się śmiała, z mandatu za komara i z tego, że jej postępowanie kwalifikuje się na kolonię karną, ale zaczęła mieć wyrzuty sumienia, że nie dba o mieszkanie jak należy i nieświadomie hoduje komary, które roznoszą
dengę.
- Może dlatego jest tu tak bezpiecznie, bo jest tak absurdalnie - pomyślała sprzątając mieszkanie.
14 komentarze:
I tylko dzięki temu w Singapurze prawie nie ma malarii.
"Komisja czystości" = Wielki Brat czuwa:-)
Nie do wiary!
Ale prawda z malarią.
u nas komisja czystości brzydziłaby się pewnie przejść przez próg. :D
O rany, opowieści z innej planety. A ja odzyskałam komputer i mogę zaglądać na blogi :)
Ania cieszę się, że jesteś z nami :)
A komisja czystości jakkolwiek absurdalnie to brzmi naprawdę istnieje.
omg! a czy ta komisja to tak wpada sobie sobie kiedy chce? bez zapowiedzi? na zasadzie puk puk, dzien dobry, przyszlismy sprawdzic czy odpowiednio sprzata pani mieszkanie?
Do mojej koleżanki się zapowiedzieli, ale nie ma, że nie wpuścisz bo nie masz ochoty.Prawo tego kraju jest dziwne i do pisania w osobnym wątku.
Kuro droga, mój mąż właśnie nadrobił zaległości w czytaniu bloga i ma jedno bardzo ważne pytanie: "Co trzeba zrobić, żeby pracować w takiej komisji?". Bo to wymarzone zajęcie dla tego pedanta. Wreszcie mógłby się realizować w swojej pracy. :) Pozdrawiam. A.
To są ludzie z administracji osiedla chociaż wcale bym się nie zdziwiła gdyby to byli wolontariusze przekonani, o ważności misji.
A męża wyślij gdzieś na resocjalizację. Z pedantem życie jest nudne ;)
Pozdrawiam Kura
ale jak to, komisja czystości???? rozumiem, skontrolować klatkę, korytarz przed mieszkaniem, choćby i piwnicę, ale - czyjeś mieszkanie?! co to za totalitarny wynalazek?!
Wynalazek singapurski wszystko w trosce o obywateli oczywiście ;)
Kuro - razem z Tobą w tej kolonii karnej stwarzałabym zagrożenie brakiem pedantycznego porządku w domu. Kolejny raz dowiaduję się od Was czegoś cudownie nowego!
Kuro, czytam archiwalne wpisy i muszę stwierdzić już teraz, że uwielbiam Twój blog :)
Zatrzymałam się przy tym wpisie, bo przyszło mi do głowy, że cieszyłabym się gdyby taka "komisja czystości" wpadła obejrzeć mieszkanie, które jeszcze przez najbliższy miesiąc wynajmuję ze współlokatorami - największymi brudaskami (delikatnie ujmując), z jakimi miałam do czynienia...
Pozdrowienia dla Kurzej rodzinki :)
Anonimowa dalej bywa tylko ciekawiej :) Witaj w kuchni :)
Prześlij komentarz