Wjeżdżając windą do naszego pokoju na 5 piętrze zobaczyliśmy reklamę restauracji
The Square. Mamy do tej restauracji sentyment więc obiecaliśmy sobie, że jeśli żadna z restauracji w okolicy nas nie zachwyci to damy szansę malezyjskiej siostrze naszego ulubieńca i zjemy tam chociaż jeden posiłek.
Restauracja
the Square w hotelu gdzie prysznice są bez brodzika i odpływu, tak nas popieściła wyśmienitym śniadaniem, że nie mieliśmy ochoty szukać miejsca na kolację i zrobiliśmy rezerwację.
- Lubię bufety, bo można próbować wielu rzeczy bez konieczności zamawiana całej porcji - powiedział Żywiciel
- Jeszcze nigdy nie byliśmy w bufecie malajskim - zauważyła Kura
- Tym bardziej mam na niego ochotę - oznajmił Żywiciel
W ciągu dnia kilkakrotnie żałowaliśmy, że już zarezerwowaliśmy stolik, bo w Kuala Lumpur można zjeść wszędzie. Prawie z każdej uliczki dolatuje zniewalający zapach, a jedzenie przygotowane w garkuchniach na chodniku przyprawiało nas o ślinotok. No, ale rezerwacja zrobiona, więc nie skusiliśmy się ani na obiad, ani przekąski.
Zmęczeni zwiedzaniem miasta poszliśmy na kolację dwadzieścia minut po otwarciu restauracji i byliśmy pierwszymi gośćmi. Szef sali z przejęciem opowiedział nam o każdym daniu. Był w stanie opowiedzieć z czego jest zrobione z jakiego regionu Malezji pochodzi i kto jada je najczęściej. Kura stojąc przed eleganckim panem widziała jedynie wielką plamę na swojej bluzce i była na siebie zła, że ubrała się niestosownie do okazji. Restauracja była bardzo elegancka, a potrawy pięknie podane.
Na szczęście nikt brakiem oficjalnych strojów się nie przejął, a do restauracji przyszły jeszcze trzy rodziny ubrane podobnie do nas.
Gdy jeden kelner rozkładał na naszych kolanach materiałowe serwetki, drugi wlewał wodę do szklanek, trzeci przestawiał nasze talerze by było nam wygodniej, a czwarty pytał czy chcemy kawę lub herbatę, nie wiedzieliśmy jak się zachować. Czworo pracowników restauracji dbało o naszą trójkę, a szef sali przybiegał co chwilę z pytaniem:
|
Frid Quail Bird |
|
Nasi Minyak |
|
Ayam Masak Berlado |
|
Daging Salai Masak/Lemak Cili Padi |
|
Sambal Tumis Telur Goreng/Fish Tandoori |
|
Vegetable Dhall Curry/Kacang Buncis Goreng Hah |
|
Fried Dim Sum |
|
Fried Vegetable Fitters |
|
Hor Fun |
|
Satay-e |
Kura poczuła się jak księżniczka. W żadnej restauracji tak o nas nie dbano. Kura traktowana była szczególnie, a jeden z kelnerów chciał nosić jej talerz, gdy ona nie mogla się zdecydować co będzie jeść. Nie wszytko nam smakowało, ale każdy znalazł coś dla siebie. Przychówek zjadł chyba wszystkie satay-e w restauracji. Chodził po dokładkę 4 razy i dopiero po objedzeniu mięsa z 36-ego patyczka powiedział, że ma dość, bo musi zostawić miejsce na deser. Kura zachwalała kurczaka na ostro, a Żywiciel smażony makaron z dodatkami.
- Nie wiem jak wy, ale mogę jeść takie malajskie jedzenie codziennie - zauważył Żywiciel
- Chyba tego bym nie przeżyła - powiedziała Kura
Kuchnia malajska ma też dobre, smaczne oblicze. Dobrze, że jesteśmy w Kuala Lumpur tylko kilka dni, bo po tygodniu tanie linie przewozowe pewnie obciążyłby nas podwójna opłata za zdobyte kilogramy.
7 komentarze:
Te dwie białe sosjerki z rodzynkami wyglądają jak oczy ... Ciasteczkowego Potwora :) ... oglądając zdjęcia tych potraw ... podobna reakcja ... om nom nom jedzenie, om nom nom mięcho :)
O rany, jak to wszystko apetycznie wygląda:)
no to mam ślinotok....
:)Dziś niedziela,ziemniaki się gotują, Ślubna tłukła się przez chwilę,pewnie będzie schabowy na deser mam piwo (Kasztelan).
Taka sobie kuchenna proza.
Maciek dobry schabowy i ziemniaki nie są złe. Już nawet z piwa moglibyśmy zrezygnować.
Droga kuro, my do Kuala Lumpur jedziemy po jutrze. Miasto Lwa zachwyciło nas swoją czystości, bogactwem i różnorodnością. Nasza mała córka blondynka bardzo się wszystkim podobała. W MRT jedna kobieta wychodząc z metra powiedziała "your daugter is wonderful, welcome to Singapore". Było to bardzo miłe. Wam polecam Bangkok, tam dopiero można się poczuć jak księżniczka. Wszyscy się kłaniają, uśmiechają i usługują. Z Singapuru to tlko dwie i pół godziny lotu. My lecieliśmy liniami JetStar za 300 SGD za trzy osoby z dwiema walizami. Polecam linie AirAsia, nowe samoloty, szalenie miła obsługa i latają z terminala perwszego na Changi. Pozdrowienia z Tajlandii, z pięknej wyspy Lanta! Adam.
Ależ to wszystko apetycznie wygląda. A co do satay, mogłabym podać rękę Przychówkowi :) ciężko mnie też od nich oderwać
Prześlij komentarz