Z kuchnią turecką mamy same dobre skojarzenia. Lata temu z jedzeniem zakupionym w tureckim okienku szliśmy do pobliskiego parku i jedliśmy na ławce. Nie myśleliśmy wtedy, że rzuci nas na azjatycką ziemię ani o tym, że dochowamy się Przychówka.
Gdy kelner proponowała nam miejsce na balkonie z widokiem na ulice zaprotestowaliśmy. Nie bardzo lubimy jak przechodnie zaglądają nam do talerzy więc poprosiliśmy o miejsce wewnątrz restauracji. Usiedliśmy przy dużym rodzinnym stole i specjalnie dla nas włączono klimatyzację. Nie pierwszy raz już się z tym spotkaliśmy. Gdy zasiadamy w pustej knajpce zawsze dostajemy chłodzenie gratis. Nigdy nie widzieliśmy by ochładzał się ktoś z obsługi.
Po otrzymaniu karty nie mogliśmy się zdecydować. Zdjęcia i opisy potraw zupełnie nie przypominały tego co znaliśmy dotychczas.
- Chcę kebab - powiedział Przychówek i zamknął swoją kartę
Lavash |
Garlic Ekmek |
Chicken Pude |
Iskander |
Mixed Kebab |
Adana Tavuk Kebab |
Adan Tavuk Kebab Przychówka został przyniesiony na prawie czterdziestocentymetrowym sztylecie, a Mixed Kebab na wielkim metalowym półmisku podgrzewanym od spodu. Barani Iskander podany był z pysznym jogurtem. Kurczakowe pide najbardziej smakowała Żywicielowi, a dzieciak zjadł całą porcję kebaba przeznaczoną dla tureckiego wojownika.
Na deser zamówiliśmy Baklavę, a Kura dodatkowo kawę. Niestety tym razem nie było warto czekać. Baklava śmierdziała jakimiś ziołami i na pewno nie była przygotowywana na miejscu. Najprawdopodobniej wyjęli ją z pudełka tuż przed podaniem. Kawa była lurowata i właściwie nie nadawała się do picia.
Do rachunku doliczono nam 10% za obsługę. W kraju gdzie dawanie napiwków jest rzadkością zdarzyło nam się to po raz pierwszy. Śmieliśmy się, że doliczono nam opłatę za klimatyzację w lokalu. Po wyjściu zgodnie uznaliśmy, że chociaż jedzenie było pyszne, to deser lichy i raczej do tej restauracji nie wrócimy.
Postanowiliśmy za to odwiedzić inne tureckie restauracje w Singapurze, bo smaki dań głównych bardzo nam podpasowały.
5 komentarze:
Droga Kuro Polska na egzotycznych wojażach :) Lubię czytac twojego bloga i podparywać co tam Kura zagramianicą nowego wydziobie :)
Od jakiegoś czasu chodzi mi się pomysł o wyjezdzie do Singapuru. Narazie podpatruję tylko ale w przyszłości kto wie, kto wie :)
Pozdrawiam z bliższych wojaży, z Holandii :)
Monique
Kura składa oficjalny protest!
Bez Przychówka i Żywiciela nie byłoby tego bloga lub byłby lichutki. Blog jest rodzinny.
Pozdrawiamy azjatycko.
Fajna Polonia nam tu rośnie:)
jeny i slinka mi kapie, a tu nocka idzie...
Sprostowanie w sprawie protestu: chwaliłam Kurę jako narratorkę, ale lubię czytać o przygodach Zywiciela i Przychówka as well ;) Howgh.
Już wiem, gdzie pojadę na wakacje:D:D:D
Prześlij komentarz