Kura znowu stała się obiektem czyjegoś zainteresowania. Pozostałe Azjatki już przywykły do Kury i wiedzą, że trzeba do niej mówić wolno i wyraźnie. Wiedzą też, że kiedy Kura mówi yyyyy to zastanawia się jak zbudować zdanie.
Z panią W.wszystko zaczęło się od początku, a Kura zrozumiała, że chociaż postęp językowy zrobiła duży to jeszcze wiele pracy przed nią.
Pani W. zachwyciła się urodą Przychówka, kolorem oczu i włosów i pyknęła swoim telefonem serię pamiątkowych fotek, bo Przychówek był pierwszym jasnowłosym dzieckiem jakie pani W. widziała w życiu. Koniecznie musiała sprawdzić czy nasz dzieciak ma głowie prawdziwe włosy i o ile odcieni ma jaśniejszą skórę od niej samej. Kura tłumaczyła, że nasz dzieciak jest blady nawet jak na Europejczyka i że przez długi czas babcia ubolewała, że nasz dzieciak ma taką jasną cerę. Kura wytłumaczyła pani W., że ideałem piękna w kraju nad Wisłą jest cera ciemna, że kobiety u nas się opalają, używają przyciemniających pudrów oraz chodzą do solarium. Pani W. pokręciła tylko głową i pyknęła kolejną fotkę naszemu dzieciakowi tym razem z dzieciakiem Ch.
Podczas kolejnych rozmów pani W. nie mogła pojąć dlaczego Kura nie ma pomocy domowej czyli maid. Dla niej było oczywiste, że jak ktoś przyjeżdża z Europy to musi mieć pomoc domową, bo inaczej nie będzie umiał funkcjonować. Wielokrotnie pytała:
- Czy sama chodzisz na zakupy?
- Czy sama sprzątasz mieszkanie?
- Czy sama dbasz o dzieciaka?
Kura opowiadała, że nie sama tylko z Żywicielem i tłumaczyła, że nie bardzo wie do czego owa pomoc miałaby by jej się przydać. Życie w Singapurze jest dla Kury zdecydowanie łatwiejsze niż w kraju nad Wisłą, a osoba, która byłaby w domu cały dzień i noc bardzo by wszystkich krępowała. Gdyby Kura miała pół tuzina dzieci to pewnie miałaby i maid, ale Przychówek jest jeden, do tego jest duży i samoobsługowy więc pomoc przy dziecku jest zbędna.
Gdy pani W. zaakceptowała brak maid w Kurzym domu zaczęła się dopytywać dlaczego Przychówek chodzi do szkoły lokalnej nie międzynarodowej. Kura wytłumaczyła pani W. że szkoły w Singapurze słynną z wysokiego poziomu edukacji, a Przychówek lubi się uczyć, lubi nowe wyzwania więc uznaliśmy szkołę lokalną za dobre rozwiązanie dla naszego dziecka.
- Ty to jesteś jednak fajna - powiedział W. i pstryknęła kolejną fotkę tym razem Kurze.
- Pokażę w domu. Nikt nie z mojej rodziny nie zna miłej Polki.
- A nie miłą zna? - zapytała Kura
- Moja siostra pracowała kiedyś u szalonej Hiszpanki, codziennie musiała na zakupy chodzić, teraz pracuje u Rosjan. Rosjanie są fajni tylko dużo wódki piją i jedzenie mają śmierdzące - dodała.
Ciekawe co by powiedziała o naszym jedzeniu, gdyby powąchała ogórki kiszone i posmakowała chociaż raz bigosu lub flaków.
3 komentarze:
Rosjanie maja suszona rybe... i kiszony czosnek...
Wygrywaja z nami w cuglach. :)
A Duńczycy słodkie śledzie i słone słodycze
anha
Kocham kiszone ogórki, kiszoną kapustę(tony wit.C),czosnek też:)
Choć wiadomo ,że działa odstraszająco:)
Jak w tym kawale:lekarz zalecił pacjentowi kurację czosnkową po pyta pacjenta:
-Jak się pan czuje?
-Samotnie.
:)
Tony podziękowań za Wasz wspaniały blog!!!!!!!!
Od kilku dni się zaczytuję-jak wyśmienitą książką-i tyle tu "obrazków" i "książka" się nie kończy kartek przybywa:)
Pozdrawiam!!!!!!!!!!!
Prześlij komentarz