Pewnej środy Kura siedziała przy stoliku i jadła wieprzowinę na gorącym półmisku. Przy stoliku obok siedziała pani z panem i zajadali się smażonym ryżem z warzywami chwaląc głośno walory smakowe. Nagle pani odnalazła w jedzonym kalafiorze robaka. Podeszła do stoiska i pokazała sprzedawcy swój talerz z małym robaczkiem pływającym w sosie. Oczekiwała pewnie wymiany jedzenia i przepraszam. Sprzedawca jednak robaczkiem się nie przejął wsadził rękę do jej talerza i wyjął go jednym ruchem. Z uśmiechem na ustach podał ten sam talerz z tym samym jedzeniem, tylko bez robaczka. Pani była zdegustowana. Nic już nic nie zjadła i piła jedynie wodę z butelki. Towarzyszący jej pan też stracił apetyt i nie zjadł swojego obiadu.
Kura wie, że Ci państwo byli turystami. Mieszkaniec Singapuru byle robakiem by się tak nie przejął. Gdy kolega Żywiciela odnalazł w swojej zupie karalucha wyjął go i położył z brzegu talerza.
- Nie mów nikomu, bo każą ci za specjalny dodatek dopłacić - powiedział Żywiciel sprawdzając czy wyłowiony z zupy osobnik jeszcze żyje.
2 komentarze:
Obrzydliwe
Jednak prawdziwe:) Więcej w tym "lokalu" już nic nie zjedliśmy.
Prześlij komentarz